27 lutego 2012

jak ktoś mądry powiedział: nie ogarniam tej kuwet!! no nie ogarniam!!
(ponad to przemyślenia na temat przyjaźni)

23 lutego 2012


nareszcie odebrałam dyplom! mam namacalny dowód, że faktycznie mam już wyższe wykształcenie.
zaczął się drugi semestr mgr. już czuję, że będę musiała podbijać kosmos (wnioskowanie bayesowskie, ekonometria dynamiczna i finansowa, analiza wielowymiarowa... i parę równie ciekawych przedmiotów)

14 lutego 2012

nie chcę cię!
nie chcę cię,
ani w mojej głownie
ani w moim sercu.
nie lubię cię!
nie lubię cię
za to że byłeś
i za to że cię nie ma.
nie chcę nad tym myśleć!
nie chcę nad tym myśleć,
bo to stracony wysiłek
i stracony czas.
nie mogę tak dalej!
nie mogę tak dalej
bo to bez sensu
i przez to stoję w miejscu.
nie chce cię!
nie chcę cię,
ani w moich myślach,
ani w moich snach.

13 lutego 2012

nie jest ze mną w tym roku tak źle! mam na szczęście tylko jedne przedmiot do poprawienia. na dzień dzisiejszy aż pięć piątek, cztery i pół z mojego "znienawidzonego przedmiotu", dwie czwórki w tym jedną z ekonometrii II z egz i trzy i pół z ćw. i to w pierwszym terminie, bez żadnego poprawiania. jestem z siebie dumna. szkoda tylko, że z własnej głupoty muszę poprawiać ten jeden przedmiot.... ale nic, mówi się trudno :D.
co ja bym bez tej magdy zrobiła! mam nadzieję, że dzięki niej i kasi jakoś przejdziemy te metody, i że dostaniemy jakąś przyzwoitą oceną :D.
nadal słucham gotye'go i kimbry. oboje dobrze mnie "nakręcają" :D. chciałabym kupić płytę gotye'go, która chyba od niedawna jest w empiku ( bo kimbry nadal nie ma), ale uważam, że jest za droga, bo 12 piosenek kosztuje 54,99zł. i choć mama powiedział, że może mi kupić z okazji walentynek < lol2 >, to nie wiem czy ją "naciągać".
he he he. odbyłam nawet fajną rozmowę, na gg, ale w dobrym tonie jest to, żeby jej tu nie publikować pomimo, że była naprawdę ciekawa ( przynajmniej dla mnie) i w jakiś sposób pozytywnie na mnie "wpłynęła". ale chodzi raczej o tą chwile, niż to "że od tej pory się zmieniam".
abstrahując, mogłabym podjąć tu podobny temat, ale musiałabym prawdopodobnie zacząć "marudzić i narzekać", a to raczej nie jest wskazane, więc sobie daruję.

10 lutego 2012

nareszcie wybrałam się na dłuuuuugiii spacer. pomimo, że temperatura na minusie, śnieg trzeszczy pod stopami, uda bolały z zimna, i zaczynały boleć (nie wiadomo czemu) ramiona, poszłam na bardzo długi spacer, podrygując od czasu do czasu w rytm muzyki lecącej przez słuchawki. a wszystko przez to, że po drodze zmieniałam zdanie. miałam się przejść z ronda grzegórzeckiego w stronę wisły. jak już zobaczyłam wisłę, pomyślałam, żeby jechać 22 na plac centralny, ale jak doszłam do mostu grunwaldzkiego, wpadła mi myśl czemu by się nie przejść tak jak wtedy co spacerowałam 3 godziny. no i skręciłam i szłam wzdłuż wisły, potem alejami, aż do wiaduktu, koło cmentarza, uniwersytetu rolniczego. później szłam tą drogą, którą jedzie 172, (i 132, a potem cała reszta autobusów do mnie) i za każdym razem gdy mogłam wsiąść do autobusu, wymigiwałam się sama przed sobą, że albo nie mam ochoty, albo nie mam biletu, a już przy samym końcu, że jest już blisko, i nie będę jechać dwóch przystanków. i tym sposobem spacer trwał znowu gdzieś ponad 3 godziny;D, z tą różnicą, że inaczej bolały mnie nogi :D i miałam malutki problem z odtajaniem :D. aaa, podstawową poza tym różnicą, było to że dzisiaj miałam dobry humor. na tyle dobry, żeby podrygiwać w czasie spacery w rytm muzyki, której słuchałam :D. musiał to troszeczkę dziwnie wyglądać;], ale co mi tam. najważniejsze, że miałam doby humor, i minimalną ilość myśli (przynajmniej tam mi się wydaje);D.

8 lutego 2012

ja chcę lato. wakacje. koło 25 stopni. w letniej sukience. na plaży. przy zachodzie słońca.
stanowczo nie mówię myśleniu. a ono Q mnie nie słucha. i jak na złość włącza mi się wieczorową porą.
lepiej żałować to co się zrobiło, niż tego czego się nie zrobiło....
jedna z internetowych prawd: co mnie nie zabije to mi rozpie....li psychicznie. choć nadal wolałabym wersje co mnie nie zabije to mnie wzmocni.


 
-dlaczego na blogu wrzucasz zdjęcia wawy?
-a dlaczego nie?
-wawa jest brzydka
-żeby nie było Ci smutno, że tylko kraków:D,wawa może brzydka, ale zdjęcia mi się podobają, moje własne
-ja już wole krak i poproszę o więcej kraka.
-niestety zdjęcie, które mam w zanadrzu jest albo z kielc albo z wawy.
-;/
-no dobra jakieś znalazłam
-krak?
-tak
-:D

5 lutego 2012

2012 II 04
Dlaczego mi to zrobiłeś ?
Dlaczego rozpaliłeś moje myśli,
których teraz nie umiem ogarnąć.
Zachowuję się jak mała dziewczynka.
Jak mała głupiutka dziewczynka,
która nie wie jak powinna się zachować.
Głupi jesteś myśląc, że to takie łatwe.
Twoja naiwna nadzieja, że to takie łatwe
wszystko ogarnąć i zamknąć za sobą.
Dlaczego mi to zrobiłeś?
Teraz Twoje niewinne postępowanie
odbija mi się co raz to myślową czkawką.
Mam tego serdecznie dość.
Mam dość marnowania myśli,
które i tak nie mają sensu.
Dlaczego mi to zrobiłeś?
Dlaczego rozpaliłeś moje serce,
które do tej pory nie mogę ogarnąć.

4 lutego 2012

"przebłysk myśli": zdecydowanie wolałabym kochać przyjaciela, niż zamieniać miłość na przyjaźń. wydaje mi się, że najpierw miłość potem przyjaźń to wielka totalna ściema, tak czy inaczej;p. więc ja nie wiem po co kończyć związek słowami "zostańmy przyjaciółmi".
coś mi się wydaje, że to na tyle byłoby z moim dobrym humorem:D. nie ma jeszcze "tragedii", ale sinusoida idzie w dół. choć jakby się tak zastanowić to mój humor prędzej tworzy cotangens iż typową sinusoidę.
nadal słucham gotye'go i kimbry :), z małą przerwą na genesis i marka grechutę.
pomimo głupot, które zdarza mi się robić, to jednak mój zmysł zdrowego rozsądku jeszcze trochę działa, i mówi mi od czasu do czasu, żebym czegoś jednak nie robiła. szkoda tylko, że nie działa w drugą stronę, w stosunku tych rzeczy które powinnam zrobić (szczególnie jeśli chodzi o naukę :D).

3 lutego 2012

coś mi się wydaję, że zaczynają się zbliżać schody..., ale jak zawsze z własnej głupoty.
humor? na razie jeszcze, jeszcze się trzyma:).
dość, że -20 stopni, to podobno jeszcze smog nad miastem...
jak każdy student, w czasie sesji, ze 3 godziny sprzątałam pokój i w międzyczasie zrobiło się pranie.
coś mi się zdaje, że ewidentnie przesadzam z kupowaniem książek. muszę przestać, siedzieć na internecie, przeczytać te wszystkie książki i zawieść do domu, bo niedługo będę się wściekać, że nie mam gdzie tego wszystkiego upchnąć :D . jak jakimś cudownym szczęściem uda mi się mieć własne mieszkanie, muszę, chcę urządzić jeden pokój na gabinet, gdzie będzie fantastycznie wygodny fotel, nie za małe biurko, i mnóstwo książek, które jednak przeczytałam chociaż raz.
zostanę.... < lol2 >, a może to nie takie głupie....
dawno nie "publikowałam" ... no nie wiem jak to nazwać, bo wierz to nie jest...swojej sentihumideeii. więc przepiszę pierwszą, która mi się otworzyła w zeszycie. jest z 2009 IX 25.

Chcę Ci coś napisać,
tylko nie wiem co,
nie wiem jak.
Mam tyle myśli,
z którymi mogłabym,

chciałabym się z Tobą podzielić.
Jednak teraz mam
pustkę w głowie,
i nie umiem tego 
ubrać w słowa.
Chciałabym żebyś zrozumiał
co czuję, co myślę,
jak radzę sobie ze swoim życiem.
Ale to nie jest takie proste
jak Ci się wydaje.
Możliwe, że mam skłonności
do przekombinowania
nawet najprostszej rzeczy,
ale to właśnie
jest część mnie,
która tworzy moją osobowość,
i nie zawsze jestem z tego zadowolona. 

2 lutego 2012

istne szaleństwo, żeby kolejny dzień z kolei pisać na blogu, ale co tam. :D
w zasadzie nic ciekawego się nie dzieje :D, kolejny dzień, w którym mam jeszcze dość dobry humor (pomimo tego, że magda znowu sobie pojechała :P). kupiłam kolejne 2 książki;], które w zasadzie kupiłam pod impulsem i mam nadzieję, że dobrym, czyli warto je jednak przeczytać;P. ostatnio jak pomyślę sobie o kaśce b okazuje się, że ona też o mnie myśli :D . przykład z dzisiaj: stwierdziłam, że dawno się z nią nie widziałam to do niej chociaż zadzwoni. oczywiście nie odebrał. dzwoni po kilku minutach, i mi mówi, że właśnie o mnie myślała, i miała do mnie dzwonić, a tu patrzy na telefon a tu nieodebrane połączenie ode mnie (bo okazało się, że miała wyłączone dźwięki) ;D. no i tym sposobem zamiast grzecznie jechać do domu kupiłam te książki i pojechałam do niej. planowałyśmy co zrobić z dalszą częścią dnia. czekolada, kino, teatr, a może jednak kino, no to może jednak kino i czekolada, a w zasadzie to ona chce kupić czapkę, to może m1. no i stanęło na tym, że złapałyśmy autobus i pojechałyśmy do m1 na obiad i pochodzić po sklepach. i gdybym nie pojechała dzisiaj do m1 nie zbulwersowałabym się < lol2 >. nie to żeby aż mnie krew zalała, ale normalny totalny bulwers. o co chodzi? już tłumaczę. mama sobie "zażyczyła" jedną książkę, którą wypatrzyła z 25% zniżką. no to poszłam do tej sieci księgarń, w której wiem, że była przeceniona. ale promocyjnej naklejki na książce już nie było. no to jak grzeczne dziecko, które i tak chce zrobić przyjemność mamie idę do kasy i tak kupuję tą książkę i przy okazji się pytam czy promocja na tą książkę już się skończyła. usłyszałam, że tak i to w zasadzie od 2 a nawet chyba 3 pań tam pracujących. no nic, mówi się trudno. kupiłam. dla pewności, poszłam do innej sieci księgarń upewnić się czy bardzo pomyliłam się, żeby ją kupować. okazało się, że nie. a tu trach. jestem dzisiaj z kaśką w m1, gdzie zrobili sklep z sieci tej księgarni, w której dzień wcześniej kupiłam książkę. nic w tym dziwnego, bo wiedziałam, że tam jest, ale nie przyszłoby mi do głowy, żeby analizować czy aby na pewno w każdym sklepie z tej sieci ceny i promocje na książki są różne. no więc, że ta książka leżała na wyciągnięcie ręki, (była widoczna jeszcze przed wejściem do księgarni), wparowałam, biorę książkę do ręki, i mówię do kaśki, że kupiłam wczoraj tą książkę za całą cenę w tej samej księgarni bo podobno promocja już się skończyła, odłożyłam książkę i wyszłyśmy. kątem oka zauważyłam, że pani sprzedawczyni, która tam stała sama jak palec (bo innych klientów nie zauważyłam) podeszła do tych książek i zaczęła przy nich "majstrować". byłam tak zbulwersowana, że miałam ochotę wrócić i sprawdzić czy tylko układała je pod większy kancik czy oderwała promocyjne naklejki < lol2 >. no niby nic strasznego, ale... ! kaśka powiedziała, że też by się zbulwersowała (i żebym dała już sobie spokój). powiedziałam jej, że opisze to na blogu :D. przytaknęła na to, żebym zrobiła antyreklamę na fb, ale po 1, ja mało go używam, a po 2 wole swojego bloga :D. a po 3 stwierdziłam, że ograniczę się do "sieci" a nie do nazw :P. w każdym bądź razie, nie przyszłoby mi do głowy aby sprawdzać każdą księgarnie sieci czy aby na pewno ta promocja się skończyła. wyszłam z założenia, że w tego typu sieciach, w każdym sklepie powinny być takie same promocje i ceny, a nie miszmasz, ale najwidoczniej byłam w błędzie :D. a na książki tak czy siak powinnam sobie narzucić jakiś szlaban < lol >.
to by było tyle w tym temacie, ale obiecałam w rzucić dzisiejszy tekst kaśki na boga, a w zasadzie naszą krótką rozmowę. poszłam sobie kupić świeżo wyciskany sok z marchewki i się zaczęło:
- ja kupuje taki sok jednodniowy ale nie w butelkach. w takich pojemniczkach, no słów mi brakuje, no w takich jak to mleko do picia.
- w kartonach?
- nie. w tych takich okrągłych. z tym takim. no jak ta czekolada do pica z d...
- jak w opakowani jogurtu?
- jogurtu. no tak jogurtu. tego słowa mi zabrakło. ale ja sesyjna jestem. :))
- :D

1 lutego 2012

:)), jak to kaśka powiedział: "ty jak masz dobry humor to trzeba w kalendarzu zaznaczyć, w kominie sadzą napisać." więc ja sobie napiszę to na blogu. dla odmiany mam dobru humor! dokładnie nie wiem dlaczego, ale to nie ważne. a może wiem, ale nie powiem, słodka tajemnica. za to powiem, że dzisiejszy dzień, a w zasadzie przedpołudnie, zbilansował mi się do zera. tzn. nie zaliczyłam bo ( jak mi się zachce, a lepiej żeby mi się zachciało, może pójdę w poniedziałek zaliczać, i może dzięki temu skończę wcześniej sesje niż to zwykle ustawa przewiduje), ale za to podwyższyłam ocenę z zarządzania z 3 na 4 i w zasadzie, jak to powiedziała pani dr za dobre chęci ( a tak bardzo mi się nie chciało iść, bo się nie uczyłam), no i że 4 już lepiej wygląda niż 3 w indeksie :D.
co ponad to? rozlałam magdy kawę, ale jak wyszłam z egz już była posprzątana. a wylałam, bo ta ofiara dość, że marudziła, że nie zda bo, to dostała jeszcze dwie 4, to jak machnęłam szalikiem, żeby ją trzepnąć, to przy okazji wywaliłam kubeczek, który postawiła na ławce obok.
patrzyłam dzisiaj w saturnie czy jest płyta gotye'go, bo ostatnio lekko "oczarowała" mnie jego muzyka, ale nie było, tak jak w media markt :) ( z tego co widziałam w internecie był w empiku, niestety za 49,90. choć to i tak dobrze, bo płyty kimbry, która śpiewa z gotye'm somebody the i used to know, nie ma wcale na polskim ryku, albo źle szukała, a w zasadzie chyba znalazłam, ale za kolosalną stówę ;| ;P). za to po konsultacji z mamą, która w zasadzie dała mi wolną rękę, kupiłam płyty genesis trzy płytową :D. taaak, prawdopodobnie można powiedzieć, że mam gorący pieniądz, ale dawno nie kupowałam żadnej płyty :D. a propo, dawno nie byłam w kinie. i nawet za bardzo nie potrafię powiedzieć na czym ostatnio byłam. ale jakoś tak, nie specjalnie wiem na co mam iść ( bo problem, że nie mam z kim, jakoś mi nie przeszkadza ).
jutro mam egz z metod aktuarialnych i w zasadzie nic na niego nie umiem, ale może jakimś trafem... :D .