nareszcie wybrałam się na dłuuuuugiii spacer. pomimo, że temperatura na minusie, śnieg trzeszczy pod stopami, uda bolały z zimna, i zaczynały boleć (nie wiadomo czemu) ramiona, poszłam na bardzo długi spacer, podrygując od czasu do czasu w rytm muzyki lecącej przez słuchawki. a wszystko przez to, że po drodze zmieniałam zdanie. miałam się przejść z ronda grzegórzeckiego w stronę wisły. jak już zobaczyłam wisłę, pomyślałam, żeby jechać 22 na plac centralny, ale jak doszłam do mostu grunwaldzkiego, wpadła mi myśl czemu by się nie przejść tak jak wtedy co spacerowałam 3 godziny. no i skręciłam i szłam wzdłuż wisły, potem alejami, aż do wiaduktu, koło cmentarza, uniwersytetu rolniczego. później szłam tą drogą, którą jedzie 172, (i 132, a potem cała reszta autobusów do mnie) i za każdym razem gdy mogłam wsiąść do autobusu, wymigiwałam się sama przed sobą, że albo nie mam ochoty, albo nie mam biletu, a już przy samym końcu, że jest już blisko, i nie będę jechać dwóch przystanków. i tym sposobem spacer trwał znowu gdzieś ponad 3 godziny;D, z tą różnicą, że inaczej bolały mnie nogi :D i miałam malutki problem z odtajaniem :D. aaa, podstawową poza tym różnicą, było to że dzisiaj miałam dobry humor. na tyle dobry, żeby podrygiwać w czasie spacery w rytm muzyki, której słuchałam :D. musiał to troszeczkę dziwnie wyglądać;], ale co mi tam. najważniejsze, że miałam doby humor, i minimalną ilość myśli (przynajmniej tam mi się wydaje);D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz