12 czerwca 2011

7 czerwca 2011

polowanie na deszcz

to fantastyczne mieć nareszcie nawet dobry humor, i trochę postrzelone zachowanie;D. dlatego za wszelką cenę chcę się tego uczepić i nie myśleć o tym, że coś może pójść nie tak. zawsze musi być jakieś alternatywne wyjście:p i koniec kropka.
....
tak naprawdę notka miała być o czymś innym, ale stwierdziłam że przynajmniej na razie nie będę się nad tym rozwodzić. za to powiem, że w związku z panującą pogodą urządzam sobie polowanie na deszcz. trochę mi to nie wychodzi, bo za bardzo wybrzydzam, ale wierzę, że mi się w końcu uda. ale o co chodzi? już tłumaczę. co prawda, większość z was "popuka się w czoło", mówi się trudno, ale mam "marzenie". "marzenie" to może za dużo powiedziane, ale chciałabym się wybrać na deszczowy spacer i zmoknąć do suchej nitki. tylko to musi być takie zmoknięcie, które nie będzie mi przeszkadzać, nie zmoknie mi nic oprócz tego co mam na sobie, buty których nie będzie mi żal, jak im deszcz zaszkodzi, i nic poza tym. czyli jednym słowem taki kontrolowane zmokniecie. ale chce uspokoić niektórych, mam bieżącą wodę w domu pod którą spokojnie mogę się umyć, i w przeciwieństwie to deszczu jest ciepła. wracając do "spaceru". zastanawiam się czy zacząć od końca czy od początku..., ale zacznę, jak to w zwyczaju bywa, od początku, no może prawie od początku. w zeszłą środę wracałam do domu, z torbą wypełnioną moimi ubraniami. gdy już dojeżdżałam na przystanek lunął deszcz. wysiadłam z autobusu i przez chwile stałam po zadaszonym przystankiem, zastanawiając się co mam zrobić. czekać aż deszcz minie? czy iść do domu w tych mało wygodnych butach do biegania (były na dosyć wysokim klinie) i pozwolić na to, żeby ubrania mi zmokły ( bo torba którą miałam w żadnym wypadku nie była przeciwdeszczowa)? zastanawia mnie co większość z was by zrobiła;P. i co ciekawe, chodzi mi po głowie, że osoba od której wracałam zrobiła by to samo ;D, tylko że może z innych powodów.
więc, jaka genialna mi myśl strzeliła do głowy? otóż stwierdziłam, że marzyłam żeby zmoknąć, no to mam okazje. no i zmokłam. do suchej nitki. i q połowa mojej szafy!! (oczywiście pragnę uspokoić, że ta połowa to tak na wyrost;D). byłam dosłownie CAŁA mokra. zastanawiałam się jak wejść do domu i za bardzo nie pomoczyć dywanu , bo woda mi się przelewała w butach . jak zawsze miałam mieszane uczucia, ale starałam się widzieć bardziej to, że nareszcie udało mi się zmoknąć, i to w miarę odpowiednim miejscu, bo to było przejście z przystanku do domu, a nie gdzieś w środku miasta. to co mnie irytowało, to fakt nieodpowiednich butów i tych mokrych, nieszczęsnych reszty ubrań w torbie. choć kolejnym powodem do zachwytu było to, że zeszyt (w mniejszej torbie, też mało odpornej na deszcz) był w zasadzie suchutki . kolejne, jak dla mnie "ekstremalne", wrażenie było to, jak od razu poszłam wziąć ciepły prysznic, a w głowie miałam program "pogromców mitów" i odcinek z tym że branie kąpieli w trakcie burzy może być niebezpieczne. pocieszałam się tym że w końcu jestem w bloku, ale to nie przeszkadzało żeby w łazience było słychać burze.
no i tym sposobem w piątek i dzisiaj (w poniedziałek) robiłam polowanie na deszcz, czyli kontrolowane moknięcie. tylko, że nie za bardzo mi to jak na razie wyszło, bo albo deszcz mi nie odpowiadał i robiłam coś w końcu innego, albo jak już nie mogłam "wytrzymać" i jednak zdecydowałam się na spacer, to deszcz przestawał padać i w zasadzie wracałam sucha. raz deszcz był za mały, dzisiaj był przez chwile za duży(miałam wrażenie że jest grad;]), ale stwierdziłam, że się z tym nie poddam. a wręcz stwierdziłam, że trzeba wymyślać sobie takie "stuknięte" marzenia, takie które w zasadzie są bardzo realne, bo jak się spełnią to trochę poprawiają humor, nawet jeśli miałoby to trwać zaledwie przez bardzo krótką chwilę.