12 kwietnia 2013

Ło joj jak się opusciłam :P

Skoro już ze dwie osoby pytają się, czemu nie dostają maila z notką to znaczy, że faktycznie się zapuściłam w pisaniu. Przepraszam. Jedyne co mam na usprawiedliwienie to fakt, że zaczęłam się bawić pracami ręcznymi, po drodze była sesja, rzadko używam laptopa, a na zabawce beznadziejnie się pisze. Większość "prac" jakie zrobiłam wrzuciłam na fb. Tu wrzucę jak się jeszcze bardziej zmobilizuje i jednak nie stracę cześć zdjęć z pracami. Bo kurde! mój laptop jest głupi i nie zapisał przerzucanych zdjęć z telefonu, który oddawałam do naprawy. Wiedziałam, że pan mi powiedzieć, że mogę utracić dane i aplikacje, więc rano szybko przerzucałam to na czym mi zależało. Włączam laptop wieczorem, chcę nieszczęsne zdjęcia wrzucić na fejsa a tu Q! nie ma ich! A w ogóle, to rano z tego powodu też się wq... bo przed pójściem spać dałam do przesłania 20 zdjęć. Wstaje rano a tam co? Zacięło się przy 14 i ni ch.... . Dalej nie pójdzie. Może bym to przełknęła jakby chociaż te 14 zdjęć było na tym fejsie. Ale gdzie tam! Jak nie przejdzie wszystko to nie ma nic. Więc ... dwa pośladki! I tym sposobem, jeśli stracę zdjęcia przy naprawie, to już raczej nie pochwale się światu moimi pracami ręcznymi, bo nie mam jak im zrobić drugi raz zdjęcia, a przynajmniej teraz. W zasadzie mniejsza z nimi. Najbardziej wkurzające jest to jak stracę zdjęcia artykułów z gazet z czytelni! Bo cholera jasna nie chce mi się znowu przerzucać i szukać tego samego w 48 gazetach. A i tak to nie były wszystkie dostępne w czytelni... Niech to szlag!
Co po za tym słychać? No te prace ręczne to kartki świąteczne i rzeczy zdobione decoupage'm, na które chyba przerażająco dużo pieniędzy wydałam, a serwetki zaczęłam zbierać jak karteczki w latach '90. Dobrze, że w sklepach dla plastyków można kupować je pojedynczo i w większości, do których chodzę są po 60 groszy. Choć 60 nie 60 groszy i tak kupiłam ich chyba stanowczo za dużo. Będę mieć ich chyba tak koło setki. Dzisiaj nawet kupiłam 23 serwetki, z czego ze 4 kupiłam podwójnie lub potrójnie, a przed ostatnio czekają na Kaśkę kupiłam ich ze 34. Ale żeby nie było, że tylko zbieram materiały, to pochwale się, że parę rzeczy już zrobiłam, które dałam lub nawet sprzedałam, a nawet mam już powiedziane jakiej wielkości mogę robić bombki. I tym sposobem będę zaopatrzona w 40 kul 6,8,10 i 12 centymetrowych, i przy okazji w rzeczy do robienia kartek. A moje 4 metry kwadratowe zrobiły się małą pracownią, gdzie już zaczynam gospodarować parapet i dla wygody zwinęłam dywan z podłogi. Bo już mi się klej na niego wylał, ale na szczęście nie widzę plamy. Poza tym jestem straszna. Bardziej szkoda było mi tego kleju niż dywanu. No tak czy siak wciągnęło mnie, a praca magisterska i parę innych rzeczy leży odłogiem. Tak, tak, wiem. Samo się nie napisze i wypadało by się za to wziąć. No ok, może nie będzie tak źle, a decoupage i próby scrapbooking'u może trochę przystopuję, bo po pierwsze brakuje mi baz do ciaprania, a po drugie następne święta są dopiero w grudniu. Chwilowo planuję tylko zrobienie ramki, resztę się zobaczy. Ale z drugiej strony mam nadzieję, że z hand made'u  jednak nie zrezygnuje. Bo choć nie bardzo umiem zagospodarować to co zrobię, to samo jako takie tworzenie sprawia mi przyjemność. Pożyjemy zobaczymy. Wielkiego biznesu na tym sobie nie wróżę.