3 września 2011

cóż za ironia losu. rano trzeba wypić kawę, żeby wiedzieć co się czyta w durnych książkach, i żeby coś z nich wiedzieć. potem w zasadzie nie można zasnąć i siedzi się prawie do 4. potem śpi się, prawie do 11. i tak coraz bardziej ma się rozregulowany sen, nerwy i psychikę. w zasadzie nie byłoby w tym spaniu nic złego, gdyby nie te inne czynniki, które doprowadzają człowieka do skrajnej rozpaczy. ale gdyby się przyjrzeć, są to następstwa kolejnego błędnego koła. czyli wychodzi na to, że życie ciągle zatacza kręgi? możliwe, tylko że najtrudniej chyba jest wskoczyć na inny krąg, mniej błędny i mniej destruktywny.
najgorzej jest jednak wtedy, gdy człowiek nie potrafi poradzić sobie z nadmiarem uczuć, myśli, czynnościami do wykonania, nerwami do opanowania, z przyjmowaniem przyszłości i zostawianiem przeszłości za sobą. zaczyna zamykać się w sobie. nie trafiają do niego żadne argumenty. a co gorsza zaczyna coraz bardziej pogrążać się we "własnym smutku". aż w końcu albo się otrząśnie albo jeszcze bardziej zacznie robić głupoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz