1 lipca 2012

Q! jak mi się nie chce!

Tak cholernie mi się nic nie chce, że to się w głowie nie mieści, a jutro mam jeszcze egzamin. Mam ochotę wstawić tu idealnie opisujący moje niechcenie obrazek, ale jest trochę niecenzuralny dlatego wstawię do niego link, będzie mniej rzuć się w oczy.
Co prawda nic ciekawego może tu nie napiszę, ale podzielę się tym badziewiem tutaj. Jest mi cholernie gorąco, wyszłam dzisiaj tylko do sklepu i z powrotem nie kupując nic nadzwyczajnego, nie chce mi się  uczyć na jutrzejszy egzamin, a szczęśliwie mamy już po 19. Owszem, może mam jeszcze na to całą noc, ale wątpię w nagły przypływ weny :p. Jedynym pożytkiem z tego gorąca jest to, że szybko wyschło mi pranie, które już zdążyłam upaćkać. To znaczy prześcieradło, które używam jako narzuty. Jakimś cudem po praniu wydaje mi się bardziej brudne niż przed, ale to nie przeszkadzało mi go dobrudzić ketchupem i czekoladą. Oj, jadałam cukierki w czekoladzie na łóżku, ale nie wiem jak ta czekolada dostała się na prześcieradło i na moją bluzkę. Ale ketchup to już wina śniadania, a w zasadzie kawałka parówki, który nie omieszkał ubrudzić oprócz prześcieradła, świeżo upranych szortów. Dziad zamiast się napić na widelec, zsunął się z talerza. Jak ciamajdowatość to już na całego.
Teraz zdecydowanie odezwie się we mnie statystyczny polak, ale już wolę każdą inną pogodę niż upały. Powiem tak, osobiście śnieg jeśli nie jest ciapowaty to mi nie przeszkadza, ale w zimą najgorsze jest dla mnie to, że szybko robi się ciemno. No i jeśli jest poniżej -15 stopni to też jest lekka przesada, ale do reszty jakoś potrafię się dostosować. Tzn. jak na razie, bo nie posiadam samochodu i nie odczuwam wielkich problemów komunikacyjnych, a co do reszty to chyba kwestia doboru ubrania. A w lato? Q z czego mam się rozebrać, żeby nie było mi tak gorąco?! Poza tym jak słońce za mocno grzeje to ja muszę dodatkowo gotować się w kapeluszu, żeby potem głowa mnie nie bolała. Nie lubię takich upałów. Mogłoby tak strasznie nie grzać i temperatura odczuwalna mogłaby być tak do 26 stopni (a deszcz mógłby padać wieczorem/w nocy)! Czułabym się tym usatysfakcjonowana taką pogodą.

Na zakończenie napiszę, że muszę udać się chyba do biblioteki i przeprowadzić śledztwo w strawie całowania żab. Bo z tego co udało mi się dzisiaj ustalić w oryginalnej baśni księżniczka rzuca żabę o ścianę a nie daje mu buziaka, który powoduje odczarowanie księcia.
Ta sprawa bardziej mnie nurtuje niż jutrzejszy egzamin....

1 komentarz:

  1. Właśnie odkryłam dalszy ciąg wątku "paćkanie". Otwieram ja ci kieszonkę w plecaku, wyciągam pendrivie i co widzę? Jest umorusany czekoladą! I to nie tylko on. Zapomniało mi się o niezjedzonym kasztanku, które były rozdawane na egzaminie za przykładne chodzenie na wykład. Dobrze, że tą kieszonkę mogę uprać bez moczenia całego plecaka :D.

    OdpowiedzUsuń