z resztą z jakie grzechy ja się tak katuje? czyżbym była masochistką? prawdopodobnie tak, ale to tak jest jak ktoś podsunie mi myśl, a przy okazji zaczyna mi się ona "podobać".
czuję się jak dziecko, które zgubiło się i nie wie jaką drogę wybrać, a co gorsza nie może już zawrócić. jest to po prostu nie możliwe.
nienawidzę nie jasnych dla mnie sytuacji, bo zaczynam kombinować, za dużo myśleć, a co gorsza analizować rzeczy których się nie analizuje. unikanie nic nie da, bo choćbym chciała uciec, nie ucieknę. udałoby mi się to może, ale dopiero w okolicy wakacji, bo wtedy już nie będę, chyba, nawet miała przed czym uciekać. tylko do tego momentu myślenie mnie "wykończy". choćbym bardzo chciała nie wyłączę go, bo się nie da! a pisanie już nie wystarczy, bo musiałabym to robić prawie codziennie. (do czego to doszło, żebym ja pisała jakiś durny "pseudo pamiętnik"??!!). a alkoholizm prędzej zabije mnie niż myśli
szkoda, że nie umiem "bawić się w kotka i myszkę", że nie umiem się bardziej "otworzyć" i w jakiś "pozytywny sposób manipulować". w tej zaistniałej sytuacji, to ja się czuję zmanipulowana. nie to, żebym była przez to wściekła, ale irytuje mnie to, bo nie wiem co z tym zrobić. po prostu... brakuje mi trochę ziemi pod stopami, a z pozoru proste i oczywiste rozwiązanie wydaje się niezbyt dobrym wyjściem, bo może zaszkodzić nie tylko mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz