1 lutego 2011

czemu niektóre sprawy wydają mi się nie do przeskoczenia po mimo, że z pozoru sprawiają wrażenie stosunkowo prostych? a może za dużo o tym myślę? trzeba by było po prostu coś r**********ć i dać sobie z tym spokój. a jednak to nie takie proste! bo jeszcze trzeba wiedzieć jak, dlaczego, w jakim celu, co chce przez to osiągnąć, kiedy i czy to w ogóle ma jakiś sens i pewnie wiele innych można było by postawić pytań, na które nie do końca znam odpowiedź, a cholernie chciałabym poznać.
z resztą z jakie grzechy ja się tak katuje? czyżbym była masochistką? prawdopodobnie tak, ale to tak jest jak ktoś podsunie mi myśl, a przy okazji zaczyna mi się ona "podobać".
czuję się jak dziecko, które zgubiło się i nie wie jaką drogę wybrać, a co gorsza nie może już zawrócić. jest to po prostu nie możliwe.
nienawidzę nie jasnych dla mnie sytuacji, bo zaczynam kombinować, za dużo myśleć, a co gorsza analizować rzeczy których się nie analizuje. unikanie nic nie da, bo choćbym chciała uciec, nie ucieknę. udałoby mi się to może, ale dopiero w okolicy wakacji, bo wtedy już nie będę, chyba, nawet miała przed czym uciekać. tylko do tego momentu myślenie mnie "wykończy". choćbym bardzo chciała nie wyłączę go, bo się nie da! a pisanie już nie wystarczy, bo musiałabym to robić prawie codziennie. (do czego to doszło, żebym ja pisała jakiś durny "pseudo pamiętnik"??!!). a alkoholizm prędzej zabije mnie niż myśli. no to by były te negatywne próby (nie)rozwiązania "problemu". tylko, że próba rozwiązania może mieć jeszcze bardziej "opłakane skutki", a na dodatek już nie będę z tym sama;D. szkoda, że "problem" nie może rozwiązać się sam :D, a wydaje mi się, że ten miałby na to szanse; a tak naprawdę mógłby to zrobić ktoś za mnie .
szkoda, że nie umiem "bawić się w kotka i myszkę", że nie umiem się bardziej "otworzyć" i w jakiś "pozytywny sposób manipulować". w tej zaistniałej sytuacji, to ja się czuję zmanipulowana. nie to, żebym była przez to wściekła, ale irytuje mnie to, bo nie wiem co z tym zrobić. po prostu... brakuje mi trochę ziemi pod stopami, a z pozoru proste i oczywiste rozwiązanie wydaje się niezbyt dobrym wyjściem, bo może zaszkodzić nie tylko mi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz