2 lutego 2012

istne szaleństwo, żeby kolejny dzień z kolei pisać na blogu, ale co tam. :D
w zasadzie nic ciekawego się nie dzieje :D, kolejny dzień, w którym mam jeszcze dość dobry humor (pomimo tego, że magda znowu sobie pojechała :P). kupiłam kolejne 2 książki;], które w zasadzie kupiłam pod impulsem i mam nadzieję, że dobrym, czyli warto je jednak przeczytać;P. ostatnio jak pomyślę sobie o kaśce b okazuje się, że ona też o mnie myśli :D . przykład z dzisiaj: stwierdziłam, że dawno się z nią nie widziałam to do niej chociaż zadzwoni. oczywiście nie odebrał. dzwoni po kilku minutach, i mi mówi, że właśnie o mnie myślała, i miała do mnie dzwonić, a tu patrzy na telefon a tu nieodebrane połączenie ode mnie (bo okazało się, że miała wyłączone dźwięki) ;D. no i tym sposobem zamiast grzecznie jechać do domu kupiłam te książki i pojechałam do niej. planowałyśmy co zrobić z dalszą częścią dnia. czekolada, kino, teatr, a może jednak kino, no to może jednak kino i czekolada, a w zasadzie to ona chce kupić czapkę, to może m1. no i stanęło na tym, że złapałyśmy autobus i pojechałyśmy do m1 na obiad i pochodzić po sklepach. i gdybym nie pojechała dzisiaj do m1 nie zbulwersowałabym się < lol2 >. nie to żeby aż mnie krew zalała, ale normalny totalny bulwers. o co chodzi? już tłumaczę. mama sobie "zażyczyła" jedną książkę, którą wypatrzyła z 25% zniżką. no to poszłam do tej sieci księgarń, w której wiem, że była przeceniona. ale promocyjnej naklejki na książce już nie było. no to jak grzeczne dziecko, które i tak chce zrobić przyjemność mamie idę do kasy i tak kupuję tą książkę i przy okazji się pytam czy promocja na tą książkę już się skończyła. usłyszałam, że tak i to w zasadzie od 2 a nawet chyba 3 pań tam pracujących. no nic, mówi się trudno. kupiłam. dla pewności, poszłam do innej sieci księgarń upewnić się czy bardzo pomyliłam się, żeby ją kupować. okazało się, że nie. a tu trach. jestem dzisiaj z kaśką w m1, gdzie zrobili sklep z sieci tej księgarni, w której dzień wcześniej kupiłam książkę. nic w tym dziwnego, bo wiedziałam, że tam jest, ale nie przyszłoby mi do głowy, żeby analizować czy aby na pewno w każdym sklepie z tej sieci ceny i promocje na książki są różne. no więc, że ta książka leżała na wyciągnięcie ręki, (była widoczna jeszcze przed wejściem do księgarni), wparowałam, biorę książkę do ręki, i mówię do kaśki, że kupiłam wczoraj tą książkę za całą cenę w tej samej księgarni bo podobno promocja już się skończyła, odłożyłam książkę i wyszłyśmy. kątem oka zauważyłam, że pani sprzedawczyni, która tam stała sama jak palec (bo innych klientów nie zauważyłam) podeszła do tych książek i zaczęła przy nich "majstrować". byłam tak zbulwersowana, że miałam ochotę wrócić i sprawdzić czy tylko układała je pod większy kancik czy oderwała promocyjne naklejki < lol2 >. no niby nic strasznego, ale... ! kaśka powiedziała, że też by się zbulwersowała (i żebym dała już sobie spokój). powiedziałam jej, że opisze to na blogu :D. przytaknęła na to, żebym zrobiła antyreklamę na fb, ale po 1, ja mało go używam, a po 2 wole swojego bloga :D. a po 3 stwierdziłam, że ograniczę się do "sieci" a nie do nazw :P. w każdym bądź razie, nie przyszłoby mi do głowy aby sprawdzać każdą księgarnie sieci czy aby na pewno ta promocja się skończyła. wyszłam z założenia, że w tego typu sieciach, w każdym sklepie powinny być takie same promocje i ceny, a nie miszmasz, ale najwidoczniej byłam w błędzie :D. a na książki tak czy siak powinnam sobie narzucić jakiś szlaban < lol >.
to by było tyle w tym temacie, ale obiecałam w rzucić dzisiejszy tekst kaśki na boga, a w zasadzie naszą krótką rozmowę. poszłam sobie kupić świeżo wyciskany sok z marchewki i się zaczęło:
- ja kupuje taki sok jednodniowy ale nie w butelkach. w takich pojemniczkach, no słów mi brakuje, no w takich jak to mleko do picia.
- w kartonach?
- nie. w tych takich okrągłych. z tym takim. no jak ta czekolada do pica z d...
- jak w opakowani jogurtu?
- jogurtu. no tak jogurtu. tego słowa mi zabrakło. ale ja sesyjna jestem. :))
- :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz