22 czerwca 2012

Książe z mojej bajki

Siedzie przed laptopem, który spokojnie już może mnie parzyć w nadgarstki, i zastanawiam się czy coś napisać czy jednak sobie darować... Przychodzi mi tylko do głowy albo glindzenie albo chęć stworzenia notki o księciu z bajki. I dochodzę do wniosku, że oba te pomysły są nie stosowne.
A co tam. Spróbuję stworzyć obraz księcia z mojej bajki, choć tak naprawdę nie wiem jaki powinien być... Dlatego będzie trochę infantylnie.
Zacznę od wyglądu. Wyskoki, normalnej postury brunet lub szatyn o oczach pełnych szlachetności. Innymi słowy powinien być mojego wzrostu lub troszeczkę wyższy. Musi wyglądać normalnie, nie "chucherko" (bo ja nigdy nim nie będę), ani nie ogromny "miś" lub "góra mięśni". Wydawało mi się, że podobają mi się niebieskoocy bruneci, jednak co do koloru oczu nie jestem tego taka pewna. Bruneci i szatyni bardziej mi się podobają niż blondyni, a niebieskie oczy chyba porostu nadają łagodności twarzy. A może wzięło mi się to stąd (jak pewnie powiedzieliby psycholodzy), że mój tata jest niebieskookim brunetem o normalnej postawie, trochę wyższym ode mnie. Jednak suma summarum jakbym spotkała człowieka podobnego w stu procentach z charakteru to od razu wiedziałabym, że związek jest spisany na straty (ponieważ część tych cech odziedziczyłam, a ich dodatkowe kumulowanie stwarza mieszankę wybuchową).
Ponadto, podobno lepiej jest jak nie jest się w tym samym wielu. Jednak czy powinien być młodszy czy starszy i o ile nie potrafię tego sprecyzować. Na pewno nie w skrajności, czyli tak do 15 lat? No może do 10?
Co do osobowości i charakteru, pewnie jak większość kobiet, mogłabym się rozpisać, jednak nie wiem czy uda mi się to tutaj zrobić. Mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają i uzupełniają. Jeśli to przemyśleć mnie uosobienie pewnych cech, których jednak mi troszeczkę brakuje przydałyby mi się. Szczególnie jeśli się jest empatą, i część cech i zachowań przejmuje się od drugiej osoby momentalnie. Jakie to cechy? Na pewno pogoda ducha. Mieć dystans do siebie i otoczenia, inteligentne poczucie humoru, zdecydowanie, wytrwałość, waleczność, zdrowy rozsądek, umiejętność wychodzenia z opresji, komunikatywność. Te wymienione cech w jakimś stopniu posiadam, ale nie na tyle wysokim, aby być z osobą, która ich nie ma. Niestety często miewam taki sobie humor więc dla mnie na wagę złota jest osoba, która ten humor mi poprawia (i od czasu do czasu przytuli i powie, że mnie kocha, a przynajmniej nie zirytuje się jak go o to poproszę), a nie zdołuje jeszcze bardziej (W tej chwili mam taką osobę, z którą jak się spotkam to jakoś tak trochę mi lepiej, ale niestety obie jesteśmy heteroseksualne, a w dodatku ona jest już zajęta). Przydałoby się, żeby nie było dla niego rzeczy niemożliwych, ponieważ u mnie jest to ograniczone w stopniu mnie irytującym. Po prostu nie jestem wygadane i odważna na tyle ile bym chciała (Ha! Nie byłoby źle gdyby potrafił mnie ośmielić, dodać mi sił i wiary). Powinien wiedzieć kiedy o coś walczyć do upadłego, a kiedy odpuścić. Ponadto dobrze byłoby gdyby umiał gotować, nie stronił od zajęć domowych, potrafił przybić przysłowiowego gwoździa i odkręcić słoik, umiał sobie znaleźć zajęcie (miał jaką fajną pasje), lubić chodzić na spacery (najlepiej po mieście, ale jak będzie wypad w góry to chętnie; nie przepadam łazić po lesie), do kina i teatru (może też na jakieś koncerty?); być dobrym i odpowiedzialnym kierowcą. A! i tak jeszcze abstrahując, jeśli chce mieć dzieci, powinien posiadać wszystkie cechy dobrego taty i uczestniczyć czynnie w ich wychowaniu.
W zasadzie tyle pozytywnych udało mi się wymyślić. Przychodzą mi inne może jeszcze do głowy, ale one jakoś łączą mi się już z tymi co napisałam. Może jeszcze jedno. Szczerość, umiejętność wyrażania siebie i dobierania słów.
Jeśli chodzi o cechy, których nie powinien mieć, a nie pokrywają się z już wymienionymi to troszeczkę ich jest. Niestety, jak dla mnie powinien stronić od alkoholu, co w naszej kulturze jest chyba jeszcze większą bajką niż wszystkie wyżej wymienione cechy. Jednak jako idealistka mogę mieć takie marzenia. Ale, żeby nie było chodzi mi najbardziej o to, żeby znał umiar w piciu alkoholu, i żeby nie było to zbyt często (a najprościej to ujmując, żeby alkohol nie był lekarstwem na wszelkie bolączki i dolegliwości). Nie może palić, ponieważ jestem osobą niepalącą. Dość, że papierosy zabijają to strasznie śmierdzą (i sporo kosztują). Nie może być hipochondrykiem, cholerykiem, kłamcą, sadystą, (masochistą), despotą (zaborczy), chorobliwie zazdrosny, nietolerancyjny, rasistą, pracoholikiem, nadmiernym pedantem, egocentrykiem i skrajnym egoistą  oraz wszystkie te cechy, które powodują konflikt z prawem (tyle na razie przychodzi mi do głowy, a w każdym bądź razie chodzi mi o te wszystkie cechy zwyrodnialcze i patologiczne). Nie wiem czy mam to wszystko tłumaczyć. Wydaje mi się z definicji wszystko jasne. Może powiem tylko o kłamstwie. Wydaje mi się, że wolę szczerą prawdę w dobrze dobranych słowach, niż stwarzanie własnej prawdy, oszukiwanie i robienia ze mnie idioty. Dodatkowo mógłby nie spóźniał się i nie wystawiał mnie do wiatru (szczególnie często i w ostatniej chwili), ponieważ jak do tej pory ja nienawidzę się spóźniać i często bywam na miejscu dużo wcześniej.
Tak, to chyba wszystko, a przynajmniej te najważniejsze cechy. Po długości notki wydaje się, że jednak udało mi się stworzyć opis księcia z mojej bajki, mniej lub bardziej infantylny. Poidealizować zawsze można, a ja bardzo w to wierze, że marzenia się spełniają. I marzenie o idealnym małżeństwie z księciem z bajki jest możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz